środa, 5 listopada 2008

Ah, co to był za wyścig.

Pocztątek listopada zastał na granicy polsko-czeskiej w drodze do całkiem już niedalekiej Trnavki. Niby za granicą, ale całkiem blisko, niecałe 400 km. Jechaliśmy na Mistrzostwa Czech, czyli do jaskini lwa. W końcu Czesi to obok Norwegów potęga w tym sporcie. Polacy stawili się bardzo licznie, stanowiąc jedną piątą startujących. Największym zaskoczeniem sobotnich startów było zajęcie trzech pierwszych miejsc w bikejoringu przez naszych reprezentantów. Wiedzieliśmy że może być dobrze, ale takiego pogromu się nie spodziewaliśmy.A w niedzielę zupełna nowość czyli start na dochodzenie według czasów z pierwszego dnia. Czyli kto pierwszy przejeżdża linię mety ten wygrywa. Startowałem jako drugi z Bomberem. Przede mną Kajetan Jasiczak z przewagą 23 sekund, wiedziałem, że jest to już raczej nie do odrobienia i skupiłem się na utrzymaniu wysokiej lokaty. 6 sekund za mną startował Marek Długołęcki z Zoją, niedawny wicemistrz Europy z Decina a za nim Czesi Michal Tobiášek i Lukáš Blažo którzy objechali mnie tydzień wcześniej na Horniku, więc wiedziałem, że nie będzie łatwo. Wiedziałem, że wyścig rozegra się na podjazdach, jeden był zaraz po starcie drugi mniej więcej po 1,5 km. Kiedy kończyłem pierwszy podjazd widziałem, że Markowi nie udało się zmniejszyć dystansu.

Z nadzieją zaczeliśmy drugi bardziej stromy podjazd, na jego szczycie Bomberowi trochę zabrakło pary i zszedł do kłusa. Pełen czarnych myśli obejrzałem się i ... nie zobaczyłem nikogo za sobą. W tym momencie po raz kolejny doceniłem siłę mojego psa. Wyjechaliśmy na płaską prostą i jechaliśmy dalej co jakiś czas obserwując walkę Marka z Tobiáškiem który tasowali się aż do mety. Na szczęście Zoja miała zapas sił i ładny finish zapewnił Markowi trzecie miejsce.


Na mecie czekaliśmy na Grzesia Liszką który z Babką walczył o jak najlepszą lokatę. Przez jakiś czas jechał na piątej pozycji a ostatecznie uplasował się na ósmym miejscu. Ciekawą przygodę miał Lukáš Blažo który zerwał łańcuch, biegł pchając rower, aż w końcu trafił na jakiegoś przechodnia od którego pożyczył jego rower i na nim zafiniszował, zajmując szóste miejsce.


Już dawno się tak nie cieszyłem z wyniku jak w Trnavce. W gronie tak mocnych rywali taki rezulatat pozwala z nadzieją myśleć o nadchodzących Mistrzostwach Europy w Rastede.

Wyniki
Galeria zdjęć

Brak komentarzy: